Obraz świętej Elżbiety z Turyngii (węgierskiej)

ikona matka boska czestochowskaO wstąpieniu do klasztoru marzyłam do dziecka. Fundament wiary dała mi babcia. Ona zaszczepiła we mnie wielkie umiłowanie Boga, Matki Bożej i modlitwy. Już w dzieciństwie modliłam się o dar powołania. Mama odkąd pamiętam chorowała, a zmarła gdy miałam 9 lat.  W mojej parafii były Siostry Elżbietanki. Jako dziecko lubiłam chodzić do nich i pomagać im w różnych drobnych pracach. Gdy byłam po I Komunii Świętej jedna dziewczyna z naszej parafii miała obłóczyny. Siostra zabrała grupkę osób ze sobą, w tym mnie. Podczas uroczystości myślałam o tym czy ja też kiedyś będę tak mogła.

Z nowym rokiem szkolnym, po śmierci mamy, wyjechałam do rodziny w Kudowie. Spędziłam tam 4 lata. Tam skończyłam podstawówkę. Pomagałam też pasąc krowy. Lubiłam chodzić z nimi na łąkę i marzyć o życiu zakonnym. Wyobrażałam sobie jak pięknie byłoby być siostrą. Inni się ze mnie śmiali twierdząc, że ja i klasztor do siebie nie pasujemy. Do rodzinnej miejscowości wróciłam w wieku 15 lat. Myśl o Zgromadzeniu była bardzo silna, a przed wstąpieniem powstrzymywał mnie jedynie wiek.

W tym czasie była organizowana pielgrzymka z parafii do Częstochowy. Modliłam się gorąco przed cudownym obrazem, tak że straciłam poczucie czasu. Wyszłam z Kaplicy Cudownego Obrazu z przekonaniem, że Bóg da mi tę łaskę i niedługo będę siostrą. Wszystkie te sprawy powierzałam Maryi. Nie miałam swojej mamy, więc była nią Ona. Chodziłam do niej ze wszystkim.

W niedługim czasie odwiedziłam nasze siostry. Jedna z nich zapytała mnie co w końcu z tym moim wstąpieniem. Okazało się, że mój wiek nie jest przeszkodą, że piętnastolatki też przyjmują. Siostra za kilka dni jechała do Nysy, więc wzięła mnie ze sobą, a było to 8.12. Po załatwieniu wszystkich formalności ustaliłam datę wstąpienia. Miało to być jeszcze przed Nowym Rokiem. Po powrocie do domu powiedziałam rodzinie. Tata się ucieszył, reszta bliskich też. Problem był z rodziną z Kudowy. Twierdzili, że jestem za młoda, że życie zmarnuję, że to nie dla mnie, że za szybko. Im bardziej oni mnie zniechęcali, tym bardziej się utwierdzałam.

I wstąpiłam. Pan Bóg spełnił moje marzenie. Przez ponad 50 lat prowadzi mnie i umacnia, i jestem z Nim szczęśliwa.