Obraz świętej Elżbiety z Turyngii (węgierskiej)

DSCN9652Do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety wstąpiłam po wojnie, ale nie od razu. Tata zmarł w Rosji, podczas działań wojennych, więc w domu nie było lekko. Szukałam pracy, by pomóc w utrzymaniu rodziny. Odprawiałam z mamą w tej intencji nowennę do św. Józefa. Był marzec. Miałam z koleżanką jechać na rowerze do Otmętu, by tam w zakładach szukać pracy. Czekało nas ok. 15 km drogi. Rankiem okazało się, że jechać  nie mogę, bo dostałam dużego krwotoku z nosa. Mama bała się puścić mnie w tak daleką drogę. Zostałam w domu. Mama postanowiła nie marnować czasu. Pojechała do miasta z nadzieją, że może tam coś dla mnie znajdzie. Wróciła do domu z radością, a ja następnego dnia miałam mieć rozmowę wstępną. Gdy mama szła chodnikiem obok Domu św. Karola, pomyślała sobie, że to jest Dom Starców i może tam będzie potrzebna pomoc. W tym momencie z tego domu wyszła Siostra Przełożona i mama postanowiła spróbować. Siostra gdy usłyszała o co chodzi stwierdziła, że to chyba Anioł Stróż mamę przysłał. Wytłumaczyła, że właśnie jedna dziewczyna zwolniła się w trybie natychmiastowym i potrzebują pilnie kogoś na jej miejsce. Bardzo mnie to ucieszyło, więc następnego dnia wstawiłam się w umówionym miejscu. Siostra Przełożona przyjęła mnie do pracy.

Jesienią w tym domu miała się odbyć wizytacja Matki Prowincjalnej. Siostry poprosiły mnie o to bym poszła na dworzec i przyprowadziła ją do klasztoru. Po drodze porozmawiałyśmy troszeczkę. Matka pozostała na kilka dni. Po zakończonej wizytacji odprowadziłam ją na pociąg. Wtedy Matka zapytała mnie czy nie chciałabym wstąpić do Zgromadzenia. Powiedziałam, że właściwie to tak i nie. Chciałabym, ale nie mam wykształcenia, nie mam posagu, nie mam pieniędzy. Moja starsza siostra, która wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Służebnic Ducha Świętego miała to wszystko, a ja nie. Pamiętam że usłyszałam wtedy odpowiedź, że to nie jest ważne i nie stanowi przeszkody. Miałam przyjechać do Nysy na obłóczyny i dowiedzieć się więcej. Przyjechałam i okazało się, że do 13 stycznia muszę podjąć decyzję.

Gdy powiedziałam w domu, mama zmartwiła się tym, że nic nie mam. Wytłumaczyłam jej jak wygląda sytuacja. Ona odpowiedziała mi, że nie wszyscy mogą mieć wysokie stanowiska i są potrzebne osoby, które będą pracować i podejmować te proste posługi. Tak samo powiedziały mi potem Siostry.

Przyjechałam na wyznaczony dzień. Przy wstąpieniu zostałam zapytana czy się nie boję. Ksiądz Prymas był wtedy internowany, Kościół prześladowany. Odpowiedziałam, że nie: „Gdzie pójdą Siostry tam i ja pójdę”. I tak też było. W postulacie zostałyśmy wywiezione do obozu pracy do Gostynia. Miałam możliwość powrotu do domu. Mimo, że było ciężko zostałam z Siostrami. Gdy zostałyśmy zwolnione nie mogłyśmy powrócić do Nysy, dlatego obłóczyny i pierwsza profesja odbyły się w Katowicach. W tym roku mija już 60 lat jak ślubowałam Bogu żyć w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie.